środa, 12 listopada 2014



O ludzkiej zawiści słów kilka.
Jakiś czas temu jeden z postów wywołał wielką falę protestów i gróźb prawnych tylko dlatego, że ktoś odnalazł cząstkę siebie w tekście a jak wiadomo najgorzej znosi się krytykę względem swojej osoby a co dopiero, że ktoś inny uświadamia Nas w problemie bo My sami nie potrafimy tego zrozumieć, a co najgorsze- zwyczajnie nie chcemy dopuścić do siebie tego typu myśli.
Z perspektywy czasu rzekłabym rzecz zabawna. Teraz raczej smutna.

Ostatnio naprawdę bardzo intensywnie, a wręcz nałogowo obserwuję ludzi, słucham ich opinii i tego co mają do powiedzenia. Przeraża mnie w tych moich obserwacjach najbardziej wszechobecna i rozprzestrzeniająca się jak zaraza - ludzka zazdrość i zawiść.

Wystarczy tylko odwiedzić jedne z najpopularniejszych polskich portali informacyjnych, aby dostać palpitacji serca od ilości jadu, nietolerancji i złośliwości w najczystszej postaci, które się tam wylewają w komentarzach. Naprawdę robi mi się słabo, zaczynam wątpić i tracić momentami wiarę w to, że ludzie życzą sobie dobrze.

We Francji też można spotkać zazdrośników, niespełnionych życiowych frustratów i zakompleksionych nieudaczników. Z bólem serca muszę jednak stwierdzić, że zawiść i podkładanie świń, to niewątpliwie polska specjalność. Żeby nie było: jestem Polką, Polką się czuję i jestem z tego dumna. Czasami jednak wstyd mi za rodaków, którzy przejawiając ogromną tendencję do narzekania, krytykowania i zazdroszczenia innym nic nie robią aby poprawić swój byt, a tym samym swoje samopoczucie.

Podstawową różnicą między nami Polakami, a Francuzami są chyba po prostu zarobki, które w większości przypadków definiują czy ktoś jest „szczęśliwy” czy nie (dla mnie to jest chore, ale taki mamy dzisiaj „porządek” świata). To prawda, że we Francji można spokojnie przeżyć za najniższą krajową, wynająć małe mieszkanko, mieć na rachunki i jedzenie, a nawet pojechać na krótkie wakacje. Tym bardziej sytuacja staje się nad Sekwaną łatwiejsza jeżeli jesteśmy w związku, a nasz partner również przynosi do domu swoją wypłatę, choćby te minimum. Nie mówię, że można za takie pieniądze kupować torebki Diora lub mieszkać w ekskluzywnej dzielnicy Paryża, ale na życie starczy. Spokojnie.

W Polsce niestety za średnią krajową, to można pomarzyć o pełnej lodówce i wakacjach w Pcimiu Dolnym. Stąd wynika ta polska frustracja: kasa, kasa i jeszcze raz kasa rządzi tym światem! I tutaj do akcji wkracza zazdrość: a o to, że sąsiad kupił sobie nowy samochód a my nie, koleżanka pojechała w podróż dookoła świata a my, to sobie palcem po mapie możemy najwyżej „pojeździć”, a inna znajoma awansowała w korporacji, a my męczymy się w jakiejś nudnej pracy. Ja naprawdę tego nie rozumiem i chyba nigdy do mnie dotrze o co chodzi z tą zazdrością.

Co mnie do jasnej Anielki obchodzi samochód sąsiada czy wakacje koleżanki? Czy ma to jakiś wpływ na moje życie? Czy mi przybędzie, albo ubędzie?

Do mnie takie informacje docierają, ale za chwilę drugim uchem wylatują z jeszcze większą prędkością niż dostały się przed kilkoma sekundami do mojego umysłu. Owszem, interesuje mnie czy moja rodzina i znajomi są zdrowi, czy wszystko u nich w porządku, czy nie trzeba im w jakiś sposób pomóc, i tak dalej, i tak dalej. Staram się jednak aby moje życie było wartościowe, ciekawe i mówiąc banalnie: bardziej zależy mi na byciu dobrym człowiekiem niż na wakacjach na Seszelach, czy nowej torebce od projektanta. Może trudno w to uwierzyć, ale tak po prostu ze mną jest. Taki Francuz na przykład słysząc, że ktoś z jego znajomych był na egzotycznych wakacjach będzie pytał czy warto tam pojechać, poprosi o polecenie hotelu, ciekawych knajpek i lokalnego jedzenia, a nawet umówi się na oglądanie zdjęć z wyprawy! Francuz dowiadując się o zakupie nowego samochodu sąsiada zapyta ile pali, czy serwisowanie jest drogie i czy warto takie auto kupić. Francuz słysząc, że kuzynka kupiła nowe mieszkanie zapyta czy nie potrzebuje ekipy remontowej lub pomocy w znalezieniu kafelków do łazienki. A Polak? W większości przypadków spłonie z zazdrości, zamknie się w sobie i będzie usilnie myślał jak tu komuś dowalić, bo jemu w życiu „nie wyszło”… Dlaczego nie możemy być normalni, życzliwi i uśmiechnięci? Dlaczego nie możemy cieszyć się sukcesami innych nie czekając na ich życiowe potknięcia? Dlaczego aż tak bardzo Polaków boli nowy samochód sąsiada czy egzotyczne wakacje koleżanki? Może ja jestem z innej planety, może ja jestem jakaś dziwna, ale ja tego nie rozumiem. Po prostu w głowie mi się nie mieści jak można pluć jadem kiedy komuś w życiu się powodzi!

Zamiast zazdrościć lepiej zakasać rękawy i wziąć się do roboty jak tak bardzo zależy nam na rzeczach materialnych i błyszczeniu w towarzystwie, aby inni pękali z zazdrości. Ja tam wolę swoje życie, spokój za oknem i w głowie również.

Gwoli ścisłości: nie jestem bogata materialnie w ogóle, ale radość sprawiają mi inne proste i małe rzeczy w życiu jak telefon od bliskich lub popołudnie z dobrą książką. Najważniejsze to aby innym życzyć dobrze i nie zaglądać im do portfela. Ja mam swoje życie, które jest na tyle zajmujące, że nie przychodzi mi na myśl zazdroszczenie innym. Zajmijmy się sobą, a świat wokół stanie się lepszy. Takie proste, ale dla niektórych niestety bardzo skomplikowane…






wtorek, 11 listopada 2014

Madcat shop



Przede wszystkim zaglądajcie koniecznie na  : 

www.madcatshop.pl 

Sklep likwiduje się  i na resztki produktów jest 50% rabatu.
Być może będzie reaktywacja(zostanie to słodką tajemnicą )


NIE ZAPOMNIJCIE WPISAĆ KODU PROMOCYJNEGO: LIKWIDACJA 

Z automatu powinny wszystkie produkty zrabatować się o 50 %, czyli połowę.

Jak wszystko dobrze pójdzie, w najbliższym czasie spodziewajcie się recenzji niektórych produktów.

























niedziela, 2 listopada 2014

'Wybieram szczęście'


Żyjemy w epoce poszukiwania szczęścia- teraz, tutaj.
Jeżeli człowiek w imię pewnych zasad umie powstrzymać się od wypowiedzenia ostrych, raniących słów, to wywołuje mniej konfliktów. Pod tym względem kiedyś ludziom żyło się szczęśliwiej.
Większość konfliktów wokół nas powstaje dlatego, że ktoś ma własne zdanie, którego nie umie kulturalnie wyrazić.
Dwie umiejętności : akceptacja i adaptacja, pozwalają nam przejść przez życie w miarę bezkolizyjnie.  Jeżeli potrafię zaakceptować to, co się zdarza, to znaczy, że w razie przeciwności nie wpadnę w czarną dziurę, z której nie ma wyjścia.
Każde zdarzenie, dobre i niedobre, sprawia, że codziennie staję się kimś innym. Właśnie dzięki temu, że się przystosowuję. Pochwały, wartości, awanse czynią mnie we własnych oczach piękniejszą, mądrzejszą, bardziej obdarowaną. Przykre rzeczy mogą przynieść efekt przeciwny: sprawić, że będę czuła się obolała, nieszczęśliwa, doświadczona przez los. Ale tak być nie musi. Jest jeszcze jedna droga, choć trudno ją dostrzec, Te przykrości, małe katastrofy mogą mnie doprowadzić do wniosku: ''Jestem silna'' Owszem, bardzo boli, ale przecież żyję!
Trzeba żyć w zgodzie ze sobą. Naprawdę tylko zgoda na siebie jest gruntem, na którym może się w nas rozwinąć to, co nazywamy szczęściem. Przede wszystkim trzeba wiedzieć, kim się jest.
 Co się lubi, aprobuje, czego naprawdę się chce. A do tego potrzebny jest czas, przestrzeń na myślenie, rozmowy z innymi. Człowiek sam z siebie nie dowie się, jaki jest. Żeby być szczęśliwym, trzeba nieźle nad sobą popracować. Należy realizować swoje cele i zamierzenia. Część się uda, część nie, ale mimo wszystko idę dalej, sprawdzam, koryguję zmieniam postępowanie. Samo poczucie sprawczości już daje ogromne poczucie szczęścia.
Jesteśmy nieufni i negatywnie nastawieni do rzeczywistości. Nasiąkamy tym od dziecka. Od małego słyszymy na przykład, że szczęście zdarza się tylko raz albo że zdarza się tylko innym, nie mnie.
Szczęścia można się nauczyć. To kwestia wyboru. Niektórzy ludzie sami z niego rezygnują. Powtarzają setki razy: ja mam pecha, nic mi nie idzie. Takiej osobie prawie nie da się pomóc.
Nawet jeśli pojawi się u terapeuty, to nie po to, żeby coś zmienić , tylko żeby o tym opowiedzieć. Rozdrapywać rany. Nie chce pracować nad sobą, pragnie , żeby coś się wydarzyło. Niech ktoś mnie wybawi, uszczęśliwi, bo sam tego nie potrafię.  Ludzie wolą przyjąć postawę wyuczonej bierności, bo nie muszą się wysilać i podejmować ryzyka.


Nie ma sensu roztrząsać tego, czego się nie zrobiło, tylko zawsze trzeba myśleć o tym, czego jeszcze można dokonać.
Nie zajmuj się problemem, zajmuj się rozwiązaniem. 
Z analizowania nic dla mnie nie wynika tu i teraz.

Szczęście zaczyna się od drobiazgów.


source:TS,E.W. Inspiracja Ewa Woydyłło