Dobrze mieć taką osobę,która zawsze jest bezpośrednia, nie owija w bawełnę w trudnych sytuacjach, wie kiedy i jak się zachować, nie robi afery z dłuższego milczenia i przede wszystkim bez względu na odległość-JEST. Mało takich osób, na szczęście jej egzemplarz jest dla mnie'ogólnodostępny' i nie żadna tam marna replika a z wielkim sercem oryginał.(:
***
Że ludzie są fałszywi to każdy wie. Że kobieta to zło wcielone- również. Chociażby z doświadczenia. Ostatnio miał miejsce ciekawy przypadek. Dziewczyna od bodajże pięciu lat z chłopakiem, zakochana po uszy, gotowa walczyć w imię jej wyimaginowanej prawdy o związek, o jego trwałości itd. Nie oszukujmy się-gówno prawda. Czarno na białym były dowody i to nie tylko z opowiadań innych, historyjek podczas pracy,ale także przy kontaktach z "drugimi kobietami'' samej zainteresowanej. Słuchała, nie mogła uwierzyć, przecież miała kiedyś bardzo dobry kontakt z tym facetem. Był jak bliski znajomy z pracy. To dzięki niemu poznała kogoś,kogo była w stanie szczerze pokochać i związać się w późniejszych etapach.
Jak trzeba być zaślepionym i odpornym by tak daleko popaść w niewiarę na temat swojego lubego.
Dla niej to był idiotyzm. Zniszczyła przyjaźń najlepszych przyjaciół ze szkolnej ławki, ze wspólnych spotkań z Alei a potem jeszcze obwiniała kolejne kobiety. Nie potrafiła zrozumieć,że pomimo jej samolubnego charakteru i egoizmu w całej okazałości, inni ludzie zwyczajnie chcieli jej pomóc. Że był ktoś,kto wiedział o wszystkim i miał wszelakie dowody a których nie chciał pokazywać ze względu na niezbyt dobre aspekty wynikające z mieszania się w cudze życie. Zdradzana- bo tak ją nazwała. doszła do etapu skłócania ze soba ludzi, przyjaciół. wyrzucania brudów, nie mając pojęcia o całych sytuacjach, gdzieniegdzie przejawiał się brak logicznego myślenia. Wystarczyło dodać oliwy do ognia a postanowiła ją uświadomić. Nie uwierzyła, nasłała znajomych,straszyła a koniec końców powiedziała co miała do powiedzenia i skryła się w ramionach swojego ukochanego,który w gruncie rzeczy robił ją w trąbkę na prawo i lewo. Jak bardzo ludzie są zaślepieni na drugie osoby,jak mało w nich obiektywizmu? Jeden za drugim podąża jak fala byle tylko największe brudy nie wyszły na wierzch. A była ich dłuuga lista. To tylko dało jej do myślenia jak bardzo ludzie są zaślepieni na siebie,innych ,jak mało w nich indywidualizmu. Oby jak najmniej takich ludzi. Bo przecież gdy kogoś kochasz nie zdradzasz z koleżankami z pracy, nie pragniesz zamieszkać z inną, nie kłamiesz o braku wolnego w pracy, nie chwalisz się przyjaciołom o wrażeniach z podbojów i odkryć możliwości seksualnych, nie obarczasz tym najlepszego przyjaciela, zmieszając go potem z błotem.
Czasem nadmiar wiedzy szkodzi a jej w tej sprawie nad wyraz. Koniec końców zdradzana dopięła swego, skłóciła ludzi na wszelki możliwy sposób i dalej żyje w ułudzie. A jej pozostaje po prostu patrzeć na to obojętnie jak inni do dziś z niej szydzą, tylko niektórzy podchodzą z litości przez wzgląd na samobójstwo brata. Co zaś się tyczy samego sprawcy i 'lovelasa' stał się kimś, kto stracił w wielu oczach. Jej szczególnie.
Jaki zatem z tej melodramatycznej historyjki morał? Wnioski pozostawia każdemu z osobna. Z całą pewnością nie tak wygląda miłość. Jeśli kogoś kochasz, nie krzywdzisz go, nie pozwalasz na takie sytuacje i przede wszystkim szczerość. Banalne i trudne owszem. Choć czasem dobrze nie zatracać w wiarę i ideały o prawdziwej miłości. Z pozdrowieniami dla jednej jedynej dziewczyny,która najbardziej cierpiała w całej sprawie i do dziś jest niedoceniona.